Dzień 43, Gubbio – Pianello

(P.)

Budzik zadzwonił jak zwykle o 4:50, więc było jeszcze ciemno. Zanim zapaliłyśmy światło, spojrzałam przez okno – miasto było słabo oświetlone i tylko wysoko ponad nim, na wzgórzu widać było krzyż i bazylikę. A do tego – na niebie ogromne mnóstwo gwiazd! Jeszcze nigdy na tej drodze nie widziałam ich tyle! I wiedziałam, że zaczyna się kolejny dobry dzień!

20150820_070716IMG_0755

Cały dzień był trochę, jak niedziela (i bynajmniej, nie była to niedziela); niedługi, spokojny, pełen pięknych widoków i ogromnych jeżyn przy drogach. Po zejściu z krajowej, nasza trasa prowadziła wąskimi drogami przez wioski na wzgórzach. Bardzo przypominało nam to drogę do Santiago – piękny widok, ścieżki góra-dół, cisza i pustka.

CAM01308

Jakoś po ósmej zamarzyła się nam kawa; nie było większych miast – więc też trudno było o kawiarnie. A wszystkie bary otwierały się najwcześniej o 10:00. Więc usiadłyśmy przy jednym z takich zamkniętych barów (na drzwiach nie było napisane, od której jest czynny, ale ładny trawnik do siedzenia tam był) i któraś rzuciła sobie „Boże, dziękujemy, że zechcesz nam otworzyć o 9:00 na poranną kawkę”; dodałyśmy „Amen” i zaczęłyśmy jeść te nasze smutne parówki. Oczywiście – nietrudno zgadnąć, że punktualnie o 9:00 przyjechała pani i otworzyła drzwi, zapraszając nas do środka! Szczerze mówiąc, byłyśmy zdziwione tylko przez moment – potem do nas dotarło, że przecież już powinnyśmy wiedzieć, jak to bywa z Panem Bogiem i Jego żartami:)

CAM01310

Pianello też było tylko małym miasteczkiem – plebania była zamknięta, ale starsza pani przy sklepie wyjaśniła, że ksiądz będzie, tylko musimy na niego poczekać. Więc czekałyśmy ponad godzinę, zanim faktycznie się pojawił. Najpierw spojrzał na nas trochę surowo – ale jak zaczęłam te nasze 4 zdania po włosku (które dotąd zawsze załatwiały nam nocleg) – uśmiechnął się, opowiedział nam, że był kiedyś w Polsce, a potem przyniósł klucze do salki. Ogólnie, salka była dość biedna i brudna, podobnie jak łazienka – ale dla nas była kolejnym błogosławieństwem! Jakby tego było mało, ksiądz zawołał mnie na plebanię – i powiedział, że dziś będziemy jeść owoce. Dostałyśmy skrzynkę wielkich brzoskwiń! Szczerze mówiąc, na drugi dzień rano miałyśmy już problem, żeby je wszystkie zjeść, albo zmieścić w plecakach:) Tak nam właśnie Bóg dał kolejny cudowny dzień.

CAM01312

A wieczorem, kiedy my już kładłyśmy się spać (no tak.. nie był to późny wieczór, może jakoś 21:00) – z kościoła rozległ się śpiew. Jakaś wspólnota miała chyba adorację – a my mogłyśmy zasypiać z echem włoskiego uwielbienia.

IMG_0752

Komentarz