Dzień 22 i 23, St. Veit – Feldkirchen in Kärnten – Villach

(P.)

Nasza noc w St. Veit trwała 10 godzin; rano przyszedł pan po klucze, pobłogosławił nam na drogę – i zaczęło się 30 km wzdłuż ścieżki rowerowej. Ciągle mniej lub bardziej deszczowo – ale cudowna trasa, bo przez cały dzień dosłownie kilka samochodów. I sami uśmiechnięci kierowcy!

Przed południem na moment przestało padać. Usiadłyśmy na ścieżce w środku lasu, żeby zjeść; akurat wtedy przechodził obok nas niewidomy mężczyzna z psem-przewodnikiem. Usłyszał nas, zatrzymał się, popytał, opowiedział o sobie; cudowny człowiek – pytał, czy jesteśmy ciepło ubrane („bo nie widzi, więc pyta – a martwi się, czy nie zmarzniemy”), czy mamy co jeść. Pies też był niesamowity; cały oklejony rzepem, szalony trochę i nadpobudliwy – właściwie, chciał zjeść nasze kanapki – a pan się śmiał i stwierdził, że pies po prostu umie wykorzystać to, że jego właściciel nie patrzy. Więc wygłaskałyśmy psa (znów darmowa dogoterapia!), a pan żegnając się, życzył nam powodzenia i powiedział, że bardzo nam dziękuje za tą rozmowę; i że bardzo się cieszy, że nas spotkał. Kiedy tymczasem to my miałyśmy więcej powodów, żeby mu dziękować! Bo znów to samo – w środku tego błotnistego lasu takie cudowne, krótkie, ale niezapomniane spotkanie. I można było iść dalej – z nowym zapasem ciepła w serduchach.

IMG_0538

W Feldkirchen parafia katolicka była właściwie w całkowitym remoncie; nie mieli miejsca, gdzie mogliby nas przyjąć. Odesłali nas mówiąc, że jest jeszcze jedna parafia – musiałyśmy tylko znaleźć ulicę M. Lutra. Poszłyśmy do informacji turystycznej po mapę – a pani w informacji okazała się kolejnym Aniołem; dała nam mapę, nawet długopis na pamiątkę nam dała – i zadzwoniła do tej właśnie drugiej – ewangelickiej parafii; właściwie, dzwoniła przez jakieś 20 minut po ludziach, żeby zdobyć prywatny numer pastora, bo nikt nie odbierał tego parafialnego telefonu. Oczywiście zdobyła, „zarezerwowała” nam nocleg – i zaznaczyła najkrótszą trasę. Więc tą noc spędziłyśmy w salce u ewangelików; za oknem nadal padało, a my miałyśmy ogromną kanapę i spokojny wieczór.

IMG_0542

Droga do Villach nie była długa – a znacznie bardziej męcząca; ale przynajmniej znów wyszło słońce. I 10 km wzdłuż brzegu Ossiacher See przechodziłyśmy już w upale; ale samo jezioro zrobiło się pięknie niebieskie. I po raz pierwszy zobaczyłyśmy te wysokie słoweńskie Alpy. Dotarło do nas, że Alpy austriackie, to jeszcze wcale nie takie „Alpy” 🙂 W Villach tego dnia był wielki festyn – mnóstwo ludzi, mnóstwo piwa i wszędzie zapach grillowanego mięcha; a my – tradycyjnie, pod kościołem, z zapasem bagietek z Lidla i serków. Znów trafiłyśmy na szlak św. Jakuba! Ludzie w kościele myśleli, że idziemy do Santiago; a jednak nie, nie tym razem:)

CAM01164

To był ostatni wieczór w Austrii. I kolejna wielka zmiana się zbliżała – bo wchodziłyśmy do kraju, w którym nasze językowe zaplecze ograniczało się do „Polonia – Roma – a piedi”. W Austrii byłyśmy w stanie spytać o drogę – we Włoszech już zdecydowanie nie (albo tak się mi wtedy wydawało – potem się okazało, że wszystko się da!). Więc znów wróciła na chwilę moja panika (ta z serii „za dużo się myśli”) – a potem sobie przypomniałam Prz 3, 5-6 (KLIK); „nie polegaj na swoim rozsądku” – tak bardzo pasowało, znów! Dopisałabym jeszcze „na swoich mapach też nie polegaj” – ale nie wiem, czy dałoby się przedrukować wszystkie nakłady Pisma; może kiedyś – choćby te małe, pielgrzymkowe wydania. Byłoby idealnie! 🙂

Podsumowałyśmy wtedy Austrię: ludzie – cudowni, naprawdę, wyjątkowi; aż tyle serdeczności i uśmiechu nie było nigdzie – ani wcześniej, ani później. Sytuacja z Kościołem – znacznie bardziej smutna; w ciągu tych 12 dni, tylko dwie Msze się nam trafiły, w niedziele; więc trochę się nam tęskniło za miejscem, gdzie po prostu będzie ksiądz i będzie wieczorem Msza; ale właściwie, wynagrodził nam Pan Bóg we Włoszech. O tym będzie potem. Więc ogólnie – duże TAK dla Austrii. Polecamy, jako idealne miejsce na przechadzki!

PS. Językowy bonus – „Villach” wcale nie czyta się jak „willach” (Polnisch-Deutsch), tylko jak „filak” (Deutsch-Deutsch)! Życie bywa tak zaskakujące! 😀

Komentarz